W gąszczu politycznych niuansów

Przed Polakami kolejne wybory. Tym razem dają one okazję zmiany lokalnych władz lub docenienia własnego samorządu za dotychczasowy trud. Przy okazji kampanii pod lupę brane są zarówno informacje powszechnie dostępne, jak na przykład ile zarabia radny, jak i te zupełnie prywatne. Na jaw wychodzą bowiem kulisy rodzinnych dramatów, skandale, które próbowano nieudolnie zatuszować oraz niechwalebne szczegóły życiorysów. Do tego uchwały, mające przed wyborami zupełnie inny kształt niż już po ogłoszeniu wyników przez komisje wyborcze.

Choć w niemal wszystkich głównych, czytaj najbardziej popularnych, środkach masowego przekazu mówi się głównie o polityce, to jednak przeciętny obywatel interesuje się nimi w co najwyżej umiarkowanym stopniu. Paradoksalnie jednak władza centralna pasjonuje bardziej niż ta na lokalnym szczeblu. Paradoks polega na tym, że o ile decyzje władz ustawodawczych rzutują na życie Polaków sporadycznie, to uchwały podejmowane w gminie czy urzędzie miasta mają realny wpływ na codzienne funkcjonowanie mieszkańców danej jednostki administracyjnej. Ludzi to jednak niezbyt interesuje. Przy okazji wyborów ponarzekają trochę na to, ile zarabia radny i jak mało robi on dla tych, którzy go wybrali. Szczegóły działania władzy w Polsce przeciętnego Kowalskiego zwyczajnie jednak nie interesują. Polityka jest co najwyżej powodem do narzekania. Rozmowa na ten temat pozwala spuścić nieco przysłowiowej pary, gromadzonej przez cały dzień w pracy czy frustracji spowodowanych problemami w życiu prywatnym. Tak naprawdę jednak obywatelom nie ma się co dziwić. Znalezienie rzetelnych informacji na temat pracy polityków wymagałoby przebrnięcia przez swoisty gąszcz informacji zupełnie nieprzydatnych. Właśnie takie najczęściej serwują w mediach przedstawiciele władzy publicznej. Jakość prowadzonej przez nich debaty już dawno woła o pomstę do nieba. To zatem naturalne, że coraz więcej osób dochodzi do wniosku, że bez polityki przy śniadaniu czy obiedzie, nie mówiąc już o świątecznej kolacji, żyje się po prostu lepiej.

Na wybory by się szło, tylko jakoś motywacji brakuje. Często słyszanym stanowiskiem jest to odnoszące się do bezsensowności uczestnictwa w wyborach. Obywatele wychodzą bowiem z założenia, że bez względu na wynik głosowania i tak zmieni się niewiele. Co najwyżej powodem powszechnego oburzenia stanie się nie to, ile zarabia radny z partii X, a zarobki jego następcy z zupełnie innego ugrupowania. Mimo wszystko na wybory warto się wybrać. Może i nie zmieni się po nich wiele, ale przynajmniej można zademonstrować swoje niezadowolenie. Niektórzy robią to wprost, wypisując na kartach do głosowania swoje żale. Wielu oddaje głos nieważny, tym samym demonstrując brak ciekawej dla nich alternatywy. Do większości polityków takie niuanse jednak i tak nie docierają. Oni bowiem skupiają się na słupku poparcia przy nazwie swojej partii. Najlepiej by był on wyższy niż u konkurencji. Niestety, większość polityków, kiedy już na szczycie się znajdą, nie ma pojęcia jak ten sukces przekuć w dobre informacje dla swoich wyborców.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here